CO TO ZNACZY, ŻE KOŚCIÓŁ JEST RÓWNOCZEŚNIE WIDZIALNY I NIEWIDZIALNY?

Home / Dzisiejsza religa / CO TO ZNACZY, ŻE KOŚCIÓŁ JEST RÓWNOCZEŚNIE WIDZIALNY I NIEWIDZIALNY?

Pani Eugenia, moja parafianka, która rządzi parafią podczas nieobecności proboszcza, żartuje, że dla niej Kościół jest niewidzialny. Eugenia od wielu lat jest niewidoma. Brak sprawności wzrokowej uniemożliwia jej dostrzeżenie Jego widzialnej postaci. Ale Eugenia słucha Ewangelii i moich kazań, uczestniczy w liturgii jak wszyscy inni. Mówi też, że gdy kościół jest nie pozamiatany, ona to najlepiej czuje – poprzez dotyk i słuch; szelest pod butami mówi jej wiele o zamiatającym i jego pracy, a gładkość obrusów pozwala ocenić gorliwość, z jaką zakrystian zatroszczył się o stan bielizny ołtarzowej. Eugenia więc „widzi” Kościół. Co więcej, niech tylko zdarzy się, że ktoś nie wywiąże się ze swoich obowiązków, już Eugenia wkracza do akcji z całą stanowczością. Ona dostrzeże każdy pyłek na sumieniu odpowiedzialnych za stan świątyni.

Eugenia uczestniczy we wszystkich inicjatywach parafii razem z ludźmi w pełni sprawnymi. Dla niej Kościół jest przynajmniej „dotykalny” i „słyszalny”, ma swój smak i zapach. Nie widzi prostoty hostii, ale czuje jej chlebowy smak, nie widzi piękna liturgii niedzielnej, lecz przeżywa świąteczność, czując zapach świeżych kwiatów i kadzidła. Jaki z tego wniosek? Brak sprawności któregoś ze zmysłów, dzięki którym postrzegamy, to co widzialne, nie przesądza o możliwości poznania rzeczywistości. Z drugiej strony, powyższy przykład pozwala uzmysłowić nam istnienie ograniczeń w naszym postrzeganiu. Widzimy to, co da się zobaczyć, ale wiemy, że rzeczy niewidzialne, to znaczy takie, których nie możemy dostrzec, też istnieją: tak w świecie, jak i w Kościele. Rzeczywistość odsłania się nam dzięki zmysłom, a te przecież są ograniczone, zarówno pod względem jakości, jak i ilości. Kościół zatem nie może być dla nas w pełni widzialny, ponieważ przerasta naszą sprawność zmysłową.

Czy uczeń będzie zadowolony z naszej odpowiedzi? Obawiam się że nie, ponieważ jego pytanie jest o wiele głębsze, niż mogłoby się wydawać. Pojawia się w nim słowo: „równocześnie” i za to pytającemu należy się szóstka z plusem. Ono zakłada jakąś wiedzę, a można by rzec także i wiarę. Mówiąc o widzialności, nie chodziło mu tylko o widoczność Kościoła ani o jego poznawalność. Proboszcz może pracować w „niewidzialnym” Kościele, gdy parafianie wyjadą nad rzekę, zamiast przyjść na Mszę św. Dla niektórych Kościół będzie niewidzialny, zanim sobie przy okazji wielkanocnej spowiedzi nie przypomną, na której ulicy się znajduje. A zatem nie jest istotne to, czy i w jaki sposób postrzega się Kościół, jakim go widzę, ale to czym on naprawdę jest i jaki jest. Jednym słowem chodzi o jego naturę.

Dla tego kto wierzy, Kościół to coś więcej niż zewnętrzna struktura. To coś, co wykracza poza ziemską, zmysłami dostrzegalną, materialną rzeczywistość. Niewidzialność Kościoła sięga tego, co nie może być poznane przez nas — nie tylko ze względu na słabość czy niewystarczalność pięciu zmysłów. Ona dotyczy sfery nadprzyrodzonej, której nie da się w żaden sposób sprowadzić do kategorii pojęć, jakimi zwykliśmy się posługiwać. Kościół, podobnie jak człowiek, złożony jest z pierwiastka materialnego i duchowego, żyje i działa na dwóch płaszczyznach: materialnej i duchowej.

By to wyjaśnić, podajmy przykład. Chrystus w osobie kapłana podczas spowiedzi odpuszcza grzechy; penitent czuje się jak w siódmym niebie, a czasem po takiej spowiedzi wraca też uśmiech na twarzy kierowcy, któremu ktoś zwrócił skradziony samochód. Skutki tego odpuszczenia widać gołym okiem. Ale łaska sakramentu pokuty wskazuje na coś więcej niż tylko zmieniony stan psychiczny penitenta, nie jest też i nie może być żadną alternatywą dla organów ścigania. Kościół dysponuje łaską uświęcającą, której nie da się opisać tak, jak opisuje się zjawiska społeczne czy stany psychiczne.

Kościół ma więc swój podwójny wymiar: widzialny, czyli materialny i duchowy, którego zobaczyć się nie da, a można go poznać dzięki Objawieniu. Kościół żyje w świecie, pielgrzymuje po ziemi, ale przynależy także do rzeczywistości odkupionej, Królestwa Bożego, które wykracza poza ten świat. Nasz uczeń chciałby się pewnie dowiedzieć, co łączy te dwie rzeczywistości, widzialną i niewidzialną, albo lepiej, co sprawia, że Kościół jest równocześnie widzialny i niewidzialny.

Katechizm przypomina nam o istnieniu siedmiu sakramentów. Natomiast sobór uczy, że sam Kościół to sakrament. Sakrament stanowi rzeczywistość widzialną, znak, który wskazuje na coś, czego zobaczyć się nie da. Nie tylko wskazuje, ale i uobecnia. Sakrament to coś materialnego, przez co rzeczy duchowe „materializują się”, stają się obecne w rzeczywistości doczesnej. Upraszczając, można powiedzieć, że sakrament jest rodzajem bramy, przez którą wchodzimy do krainy nadprzyrodzoności. Kościół jest więc sakramentem, to znaczy, że z jednej strony da się go: zobaczyć, dotknąć, spróbować smakiem, poczuć, ale nie może on być tylko widzialny, bo nasze zmysły nie pozwalają nam widzieć tego, co duchowe i nadprzyrodzone.

Uobecniając Królestwo Boże w świecie, Kościół potrzebuje tego, co materialne. Wyraża swe istnienie w zewnętrzności, dotykalności, by wskazać na rzeczywistość duchową i uczynić ją obecną oraz owocną w świecie, w którym żyje człowiek. Tak jak Tomasz dotknął ran Chrystusa, tak i my możemy dotknąć tego, co widzialne, by poznać i uwierzyć w to, co jest niewidzialne. Przez życie sakramentalne, możemy „wejść” w to, co duchowe, niematerialne, nadprzyrodzone.

Przy tej okazji warto zastanowić się nad jedną kwestią. Kto mówiłby, że nie potrzebuje sakramentów, niedzielnej Mszy św. i spowiedzi, jest tym, który na katechezie nie dowiedział się, że Kościół musi być równocześnie widzialny i niewidzialny, czyli sakramentalny, co domaga się od nas świadomego uczestnictwa w jego życiu tu na ziemi. Zaniedbanie to przejawia się nie tylko w tym, że ludzie twierdzą, iż mają bezpośredni duchowy kontakt z Bogiem, rezygnując z praktyk polecanych przez Kościół, ale też w kaprysach tych, którzy zaniedbują praktyki religijne, tłumacząc, że nie podoba im się nowoczesna świątynia wzniesiona w ich parafii albo ton pozdrowień słyszanych w katolickim radiu. Dla kogoś kto zrozumiał prawdę o równoczesnej widzialności i niewi-dzialności Kościoła, życie religijne nie będzie tylko wzdychaniem do obrazka, na którym Pan Jezus jest dużo piękniejszy od księdza proboszcza ani prywatną rozmową z Matką Boską Fatimską, której można powiedzieć więcej niż siostrze katechetce. Kościół w materialnej, widzialnej prostocie i ludzkiej kruchości wskazuje na Boga i czyni Go obecnym wśród nas, swych członków zaś wynosi do przedsionków niebieskich, dając im przedsmak tego, co niewidzialne przez udział w tym, co da się zobaczyć.